Cofnijmy się w czasie... do mojego stażu!

Swoją sześciomiesięczną praktykę zawodową (którą potocznie nazywa się stażem) rozpoczęłam
z początkiem października 2021. Kurde, minęły już dwa lata! UMLub dawał (i chyba dalej daje) możliwość rozpoczęcia stażu wcześniej, bo już od lipca, ale ja z tej opcji nie skorzystałam. Dlaczego? To były ostatnie tak długie wakacje i jakoś nie spieszyło mi się ich tracić. Czy z perspektywy czasu uważam, że ta decyzja była bardziej lub mniej słuszna? Nie, bo to już za mną. Czasu nie cofnę, więc nie roztrząsam moich poprzednich poczynań. :D
Jeżeli Ty się zastanawiasz, kiedy rozpocząć staż, to po prostu zadaj sobie kilka pytań np. czy będziesz chciał dłużej odpocząć? Czy może jednak wolisz pójść szybciej do pracy w zawodzie? Czy, jeżeli nie mieszkasz z rodzicami, dasz radę sam/sama się utrzymać? Chodzić do drugiej pracy? Jest wiele kwestii, nad którymi warto się zastanowić, więc taką decyzję podejmij na spokojnie i daj sobie czas na przemyślenia.


Poszukiwania apteki


Na złożenie niezbędnych dokumentów do stażu jest określony czas. Dziekanat udostępnia cały harmonogram co, kiedy i gdzie, ale – jeżeli macie zamiar odbywać praktykę w mieście studenckim – polecam rozejrzeć się za apteką już na początku V roku studiów. A dlaczego?

Dlatego, że najlepsze apteki już zimą potrafią być zajęte. Od starszych roczników można się dowiedzieć, które z nich są najlepsze na staż, gdzie najwięcej nauczą i nie wyślą do towaru na trzy miesiące. I takie apteki są rozchwytywane. No bo nie dziwmy się – każdy z nas jednak chce wynieść coś z tego stażu. I nie jest to niezadowolenie z tego, jak nas traktują w aptece, którą wybraliśmy.

Zdecydowałam, że wrócę do swojego rodzinnego miasta i tam będę odbywać mój półroczny wolontariat. Co mnie do tego skłoniło? Mój ówczesny chłopak nie wiedział, czy zostanie w Lublinie,
a ja nie dałabym rady sama wynajmować mieszkania (a przez kilka lat mieszkałam z dziewczynami
z farmacji i one również poszły w swoje strony). O drugiej pracy nie myślałam.

Zbyt dużego wyboru nie miałam, było tylko kilka aptek, które spełniały wymogi. Najbliższa mojego domu była już zajęta, więc wybrałam taką, która praktycznie co roku kogoś ma. Czy to na staż, czy
na miesięczną praktykę po III roku. Problemów z dokumentami nie miałam. Zaczęły się one dopiero
w trakcie stażu.

Jak to jest być głównym magazynierem na stażu, dobrze?


A, wie pan, moim zdaniem to nie ma tak, że dobrze, albo że niedobrze.
Żart. To bardzo niedobrze.

Przeskoczę trochę w czasie, ominę magisterkę, obronę, wożenie dokumentów iiiii….PUF!
Przeniesiemy się od razu do października.

Jesień bardzo lubię, zawsze daje mi dużo nadziei – że ta codzienność nie będzie tak ciążyła, bo będzie kolorowo, będą szeleścić liście pod stopami. No wiecie o czym mówię. :D Toteż tak radosnym krokiem kierowałam się do apteki, do której miałam około 30 minut spacerem ze swojego domu. Apteka była całodobowa, więc możecie się spodziewać, że działo się tam całkiem sporo.
Pierwszy dzień był typowo zapoznawczy – kto kim jest, gdzie co leży, gdzie jest szatnia, gdzie jest receptura, gdzie jest łazienka. Dostałam nawet nowy fartuch co oceniam na plus i uważam, że powinno być tak w każdej aptece.

Pierwszy miesiąc minął mi w towarze i recepturze. A właściwie to głównie w recepturze. Kierowniczka apteki argumentowała to tym, że chce, abym się podszkoliła z wykonywania leków. Nie przeszkadzało mi to – recepturę naprawdę polubiłam i w mojej obecnej pracy jest to miła odskocznia od papierologii
i siedzenia na ekspedycji. Jednak z czasem zrozumiałam, że szkolono mnie też po to… żeby po prostu był ktoś, kto recepturę robić będzie. Na jeden dzień wychodziło średnio 7-8 leków do zrobienia. Jak
na to, że miasto jest małe i receptura (niestety) powoli wymiera, to sporo. Z towarem miałam tyle styczności, że głównie rozkładałam, może coś tam sprawdziłam (czasami przychodziłam
na popołudnie). Podobnie minął mi listopad. W międzyczasie – faktycznie – udało mi się czasami stanąć na ekspedycji, głównie wtedy, kiedy nie było kierowniczki (i jednocześnie właścicielki apteki), ale było to bardzo rzadko. Może to kogoś zdziwić, ale o wiele więcej wsparcia i pomocy otrzymałam od pracujących tam techników (nie wszystkich) niż od magistrów. Jedna magister pewnego dnia dała mi pharmindex do domu, do nauki. Żebym sobie poczytała i pokazała swój sposób na naukę. Od razu Was uprzedzę – nic mi to nie dało, praktyka jest najlepszym nauczycielem. Niestety tego w mojej aptece zabrakło.
I tak dwa miesiące był już za mną. Towarzyszyły mi w tym czasie towar, receptura, jej wycena
i czasami kogoś obsłużyłam. Uznałam, że to najwyższy czas upomnieć się o konkretną naukę.
I bum! Grudzień wchodzi z impetem – dowiaduję się, że pomoc apteczna złamała palca i będzie na zwolnieniu gdzieś do połowy stycznia.
Nie będę ukrywać – w tamtym momencie się załamałam i zaczęłam się zastanawiać, czy nie skontaktować się z moim opiekunem uczelni. Bo domyśliłam się, jak to będzie – dalej towar
i receptura, zero dłuższej obsługi. A słuchaj – tak, Ty, który/która teraz czytasz – towar niczego Cię nie nauczy. Przerobiłam mnóstwo leków, supli i wyrobów medycznych. Sprawdzanie towaru nie nauczyło mnie,
co jaki preparat ma w składzie, kiedy i komu go rekomendować. Nie zapamiętałam większości pudełek, tego jak wyglądają. Jedyną słuszną nauką jest PRAKTYKA.

Wracając do zaistniałej sytuacji - czy coś z tym zrobiłam? Nie, ale nie bierzcie ze mnie przykładu.
Darowałam sobie próby zmiany apteki, bo… nie było zbyt dużego wyboru i zwyczajnie bałam się poruszać ten temat. I tak sobie trwałam w tym do połowy stycznia.

Od połowy stycznia zaczęłam (w końcu) stać na poważnie. Piszę na poważnie, bo wcześniej to były chwile na ekspedycji albo na drugim okienku obok innej magister. Ten drugi sposób niezbyt mi się podobał, bo tak naprawdę nikt wtedy nade mną nie stał i robiłam dużo rzeczy „na czuja”.  Dostałam własną kasetkę z pieniędzmi, plakietkę „stażysta” i działałam. Receptura mnie nie omijała przez ten czas, ale przynajmniej przez resztę dnia nie kręciłam się bez celu po aptece i też nikt mnie nie wyganiał z ekspedycji.
(Historia - wyceniałam recepty, ale jeszcze nie obsługiwałam. I tak wyszło, że komputer na tyłach był zajęty. Wycenę chciałam dokończyć, więc na szybko przeniosłam się na najbardziej skrajne stanowisko, które można powiedzieć było schowane. Zaczęło się kręcić trochę ludzi i obsługująca wtedy techniczka powiedziała mi, żebym w sumie tam nie stała, bo schodzą się ludzie i myślą, że obsługuję. I wiecie, to było przykre – jakbyś był wrzodem na tyłku. Nie traktujmy tak osób, które przychodzą się uczyć. )

Czy ktoś nade mną stał? No nie. XD Praktycznie od początku stałam sama, po prostu biegałam jak potrzebowałam pomocy.
Czy początki były stresujące? Jeszcze jak! Ale uwierz mi, to minie.
Co sprawiało mi największą trudność na stażu?

Jestem osobą niezbyt pewną siebie i raczej introwertyczną. Spotkania, interakcje z innymi osobami mnie stresują. I to było moim największym problemem przy obsłudze. Zresztą, dalej z tego „nie wyrosłam”. Chociaż jest już dużo lepiej niż było, to dalej towarzyszy mi ten syndrom oszusta i stres, kiedy trafia mi się wybredny i problematyczny pacjent.
Kolejną trudnością była nieznajomość preparatów, ale to ogólny problem wszystkich tych, którzy dopiero co poznają aptekę.

Jacy byli pacjenci?


Ja na szczęście nie spotkałam się z niemiłym zachowaniem któregoś z pacjentów w trakcie stażu – ba, większość była wyrozumiała, bo „Pani się uczy”. I to jest fajne, bo wiem, że to jedna z pierwszych obaw przy obsłudze – że ktoś będzie gburem, będzie pospieszał i rzucał nieprzyjemne uwagi. Może to zasługa plakietki, co nosiłam? :D


Porównując mój staż ze stażami znajomych – stałam krótko. Ogólnie w tej aptece podobno dużo się nie stoi – przynajmniej tak mi powiedziano po 1/3 mojego stażu. Taka codzienna obsługa to było z 2,5 miesiąca. Mało. Za mało. Uratowało mnie to, że dość szybko się uczę i całkiem dobrze radzę sobie
z łączeniem informacji, ale nie zmienia to faktu, że do pierwszej pracy nie czułam się przygotowana, dlatego postanowiłam, że przez jakiś czas popracuję w swojej stażowe aptece.

A jak się pracowało? O tym opowiem w przyszłości. :D

Ciao!

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

V rok farmacji - czyli czas na pracę magisterską!

Wyprawka - I rok farmacji w Lublinie